Poniedziałki są z reguły długie, nudne, przewidywalne i zwiastują tylko jedno: Jeszcze 4 dni do weekendu:)
Ja oczywiście siedzę w domu, sama jak ten palec, zaczyna mnie ten stan denerwować, a nawet delikatnie przerażać:) Nie jestem samotnikiem z natury, raczej potrzebuję ludzi, nie lubię być sama, nie mam do kogo paszczy otworzyć, nawet fajnie byłoby się z kimś pokłócić:) Samotność to pojęcie względne. Wielu ludzi wybiera samotność, bo tak im pasuje. Nie lubią ludzi, nie lubią hałasu, żyją we własnym, zamkniętym świecie. Kreują sobie własną rzeczywistość, wyobrażają sobie, że świat wcale nie jest taki, jaki jest. Motorkiem napędowym, motywacją do jakiegokolwiek działania jest dla nich sam fakt istnienia. Żyję, więc muszę:) Często są nieśmiali, a w dzieciństwie byli męczeni i wyśmiewani przez rówieśników. Zastanawiacie się pewnie, co mi strzeliło do głowy, że bawię się w psychologa? A no to, że ostatnio mam tyle czasu na myślenie, że rozsadza mi łeb, muszę to z siebie wyrzucić, a jedynym wyjściem w przypadku braku towarzystwa i uszu do słuchania jest smarowanie mojego kochanego Bloga:) Czasem myślę, że lepiej by było jakbym brała jakieś Relanium czy Valium i po prostu spała. Świat snów jest o wiele bardziej pasjonujący od samotnego tułania się po pustym domu. Schemat generalnie jest taki: Włączam kompa, siedzę kilkanaście minut, wstaję, idę to toalety, wracam na kompa, znów siedzę kilkanaście minut, ktoś zadzwoni, pogadam sobie, za chwilę ja do kogoś zadzwonię, znów wracam na kompa, patrzę co jest w telewizji, nic nie ma oczywiście, wstaję, idę do kuchni, robię herbatę, jakąś kanapkę, przypomnę sobie o czymś, dumam, dumam, znów komputer, w pewnej chwili zdaję sobie sprawę, że jest późno i idę spać...I tu się zaczyna. Patrzę w sufit, jest cicho, ciemno i zajebiście niefajnie. Fakt, że jestem sama zajmuje mi całe myśli i w efekcie nie mogę zasnąć. Poleci mi łezka, przytulam się do poduszki, znów dumam, przeglądam kontakty w telefonie, myślę do kogo by tu zadzwonić. Nie dzwonię do nikogo, leżę, leżę i jakoś w końcu zasypiam. Tak mijają ostatnio moje dni. Jedno słowo: WEGETACJA. Zapuszczam korzenie po prostu. A fakt, że jest poniedziałek delikatnie mówiąc mnie wku*wia. Od jutra do piątku idę na nagrania jakiegos programu rozrywkowego ,,Wielka Draka o Dzieciaka", może być zabawnie:):):) Zdam relację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz